Węza w pasiece

Po pierwsze – trzeba dobrze zastanowić się przy wyborze producenta, dokładnie obejrzeć proces produkcyjny i zastosowane technologie. Z każdej strony zapewniani jesteśmy o „100% czystości węzy”, „braku dodatków”, „potwierdzonych badaniami/atestami”. Tylko kto z nas pyta co zawierają certyfikaty? Jak często są przeprowadzane? Codziennie, z każdą partią, czy może raz na tydzień lub raz na miesiąc? To już nieważne – sam fakt zawarcia w opisie uspokaja nasza czujność. Nie zwalania jednak z myślenia i analizowania, o czym zapominamy.

10-20kg wosku można przerobić na własnoręcznie zbudowanych praskach. Do jej budowy potrzebujemy doskonałych wymiarów arkusz węzy. O ile z powiększoną komórką 5,4 nie będzie problemu, to naturalna 5,1 jest już nieosiągalna. Warto pamiętać – na praskę nadaje się tylko węza lana na gorąco. Ma ona grube ścianki i jest płasko-niska”. Być może znajdę chwilkę i krok po kroku pokażę, jak taką zrobić. Uczyłem się tego sam, przez rok. I produkowałem przez rok. I oglądałem efekty.. nadal oglądam. Węza z prasek jest krucha i gruba. Daleko jest do idealnego odbicia komórek. Przy właściwym wzorze pszczoły jednak doskonale sobie dają z nią radę.

Jeśli nie chce się Wam robić praski – szukajcie mniejszych wytwórców węzy- jeśli macie dobrej jakości wosk. Najlepiej w bliskiej odległości – tak, aby jechać, zostawić i odebrać osobiście. Wysyłka węzy do 30kg w obie strony to wydatek około 30-40zł. Przy kilku kg jest to koszt odczuwalny. W takim przypadku lepiej szukać w okolicy. Przy okazji obejrzeć, jak taka węza powstaje.

Przerabiacie 50-100kg rocznie, kochacie pszczoły, żyjecie z ich pracy?? Zastanówcie się nad zakupem własnych walców. Jeśli nie sami, to we współpracy z kilkoma znajomymi pszczelarzami. Używane walce dobrej jakości czasem uda się kupić za 3000-5000zł. Tutaj na rynku dostępne będą tylko komórki rzędu 5,4 – przynajmniej od sprawdzonych, polskich producentów. Mam na myśli Lankoffa. Kupując dalekowschodnie produkcje – sprawdźcie dokładnie odbicie komórki węzy powstającej. To tańsze produkcje, aluminiowe, o dostępnych większych szerokościach walcowania (właściwy układ komórek dla węzy wąska-wysokiej). Same walce kosztują około 1000$ – wysyłka – dodatkowo połowę tego. Gdyby można było przetestować co one potrafią.. Ja uważałem to za ruletkę i to zbyt duża kwota aby spróbować. Przyjmijmy, że przerabiacie 100kg wosku rocznie – u większych producentów jest to koszt 1000-1200zł. Czyli po 3 latach koszt zakupu zwraca się.. Kupujecie w kilka osób.. zresztą – matematyki tu wykładać nie muszę. Podam jeszcze kilka zmiennych do równania. Należy pamiętać, że 100kg to około 5 dni pracy, trochę energii i gazu. Za to wszystko macie gwarancję, iż w Waszej węzie nie ma nic, czego sami nie używacie :). Zwrot kosztów po 5-10 latach – ja tak przyjąłem. Przy walcowaniu tylko dla siebie. Ja walców szukałem 7 miesięcy i oglądałem kilkanaście sztuk. Te, które kupiłem po pewnym czasie wymieniłem. Były dobre, pszczoły budowały bez zastrzeżeń ale.. nie były idealne. Teraz robią to jeszcze lepiej. Dlatego też nie zawsze można liczyć na zakup używanych walców – trzeba tez liczyć się z koniecznością wydania 12000 na nowe ręczne lub 15000 na elektryczne. Do produkcji ręcznej wymagany jest udział 2 osób. 🙂

Nie należy zapominać o sterylizacji wosku. STERYLIZACJI – nie odkażaniu. Błędnie nam dookoła wmawiają – że wosk jest sterylizowany. Sterylizacja to ciśnienie, woda i temperatura. Większość producentów używa pasteryzatorów, gdzie utrzymuje wyższą temperaturę przez dłuższy czas. Jak fajnie słuchać, ze nasz wosk jest sterylizowany przez 12h w temperaturze 140 stopni. Jakaż bzdura. Wosk jest ODKAŻANY, nie sterylizowany. Odkażanie wymaga badania kontrolnego po procesie bo nie daje gwarancji czystości biologicznej wosku. Stylizacja daje. Patrzcie na urządzenia u swojego producenta węzy i nie mylcie nazewnictwa.

Zakup sterylizatora o pojemności około 18-24 litrów to około 1000-1200zł, większe to już kwoty pięciocyfrowe. Dla nas wystarczy ten mniejszy. Należy pamiętać – że pojemność nominalną dzielimy na 3. 1/3 – wosk, 1/3 woda, 1/3 wolna przestrzeń.

Kolejnym etapem są już drogie urządzenia. Urządzenia – hmm.. bardziej linie produkcyjne. To prawdziwe kombajny do produkcji, które ciężko uruchomić, ale jak już zaczną to węza „wylewa się” dziesiątkami kilogramów na godzinę. Ceny od 70.000 na najmniejsze produkcje ukraińskie, tureckie do minimalnie 170.000 za najprostsze urządzenia niemieckie. Tutaj nie ma wylewek, przekładania, powtórnego rozgrzewania. Producenci stosujący taśmy woskowe gładkie lub produkujący z wosku gorącego nie wykonają Wam partii 10 czy 20kg węzy z waszego materiału. Tu do kotła wpadają setki kg wosku, waszego i innych. Różnokolorowe, czyste, wyklarowane lub lekko oskrobane. Wosk roztapiany, odkażany trafia do kolejnego zbiornika sedymentacyjnego, gdzie wytraca temperaturę do pożądanych 70-90 stopni. Wszelkie zabrudzenia wcześniej są filtrowane i dodatkowo opadają pod wosk w zbiorniku sedymentacyjnym. (W zeszłym roku przetapiając węzę jednego z producentów znajdowałem kawałki skrzydełek czy nóżek zatopionych w węzie. Cóż, filtry nie zawsze są wystarczająco gęste.) Wosk ten wylewany jest bezpośrednio na chłodzone walce o dużej szerokości i później cięty automatycznie do żądanego wymiaru. Szybkie wytracanie temperatury powoduje, że węza taka jest krucha i łamliwa. Jest również grubsza, niż walcowana na zimno. Wymaga ogrzania przed wtopieniem i ciężko znosi transport. Często tracimy spory procent arkuszy, które się łamią.

Drugą technologią jest wytworzenie najpierw cienkiej taśmy woskowej „na gorąco” o grubości docelowej węzy, a później przepuszczeniu jej przez walce. Powstająca węza jest elastyczna, tak jak walcowana na zimno. Podobno.

Jeśli poczytacie o technologii produkcji węzy na walcach – jest tam wymieniamy czynnik prawidłowego odbicia komórek. Jest to.. właściwe odbieranie gotowej węzy nie bezpośrednio spomiędzy walców, tylko odlepianie jej z dolnego lub górnego wałka. Tutaj właśnie tkwi sekret właściwych wymiarów komórki. Myślę, że można również odpowiednio zaprojektować same komórki, aby ewentualne przeciągnięcia dały właściwy obraz.

Jaki powinien on być?? Symetryczne „Y” i przechodzeni ich w kolejne komórki wymiary komórki w każdym kierunku takie same.

5-12

Większość wad węzy pszczoły poprawią, ale też zależnie od nastroju rodziny. Jeśli wszystko jest właściwie – robią tak, jak im przygotujemy.

Im grubsza węza – tym szybciej i ładniej jest budowana, a pszczoły zużywają mniej energii na odbudowę. Jest to „chwilowa” inwestycja, ponieważ „nadwyżkę” z takich plastrów odzyskujemy przy wymianie ciemnych plastrów. Wosk nie znika. Zbyt cienka węza może być powodem falowania, złej odbudowy a nawet „spływania odbudowywanych” plastrów. Gorzej również zachowują się one w czasie wirowania. Przyjętą, właściwą ilością arkuszy węzy wielkopolskiej z kg jest od 13 do 15szt.

Pszczelarz zazwyczaj ocenia węzę organoleptycznie – ma być żółta i ładne pachnieć. Obie te cechy można obecnie uzyskać za pomocą chemii. Trochę kropli o zapachu miodu, nieco barwnika. Kolor to akurat najmniej ważna sprawa, choć pośrednio mówi nam o jakości zastosowanego wosku. Jakość, to stopień czystości – pominę nienaturalne dodatki jakich pełno w krążącej węzie. Najgorsze są kwasy, które rozbijają strukturę wosku, wosk rwie się podobnie do papieru, kolor nienaturalnie jasno/kremowy. Jednak jakiś czas temu to był powszechnie stosowany środek do neutralizacji przetrwalników zgnilca. To odrębny temat, niewiele przez mnie „zbadany”. Ja stosuję tylko najlepszej klasy wosk na swoją węzę. Jeżeli jednak pszczelarz zdaje wosk na wymianę, bo inaczej nie dostanie węzy to jaki wosk odda? Każdy rozsądny człowiek odpowie sobie sam.

 

KLASY WOSKU (bardzo) subiektywnie

Wosk dziewiczy:wosk dziewiczy zdrapanyPochodzi najczęściej z odsklepin czyli zasklepów komórek z miodem zrywanych podczas miodobrania. To najczystszy i pozbawiony dodatków surowiec. Ma niepowtarzalny zapach. Myślę, że jest to zapach, którego doszukują się pszczelarze wąchając węzę przy zakupie i mogę się założyć, ze wielu już zapomniało jak jest piękny. Do tej klasy wosku można również dołożyć dziką zabudowę (nieczerwioną). Powyżej zdjęcie przedstawia wytopiony krążek i zawartość odpadu z takiego wosku.

Wosk I klasy:1 klasaW zasadzie można by powiedzieć, że jest to wosk wytopiony z wycofywanych czarnych plastrów pochodzących z węzy dziewiczej. Można go uzyskać prowadząc zamknięty obieg wosku we własnej pasiece.To tak z teorii. W rzeczywistości I klasa to żółty wosk, w różnych (jasnych) odcieniach. Może zawierać w sobie pozostałości leków stosowanych w pasiekach. Na powyższym zdjęciu w pierwszej klasie są 2 krążki na dole po prawej stronie. Widać bardzo delikatny biały nalot – pojawia się on na każdym czystym wosku.

Wosk II klasy:3Określiłbym to jako wosk pierwszej klasy zepsuty sposobem pozyskania. Kolory to ciemny żółty, pomarańcz, zielonkawy (obu brak na zdjęciu), lekko brązowy. Powodem „zgubienia” barwy może być: klarowanie w twardej wodzie, obitych naczyniach emaliowanych, ocynkowanych parnikach, bez wody lub jej niewystarczającą ilością. W zasadzie w porównaniu z woskiem I klasy  traci tylko wizualnie.

Wosk III klasy.2To już mocno przypalony (zazwyczaj) i błędnie odzyskiwany wosk. Brąz, ciemny brąz, czekolada. Widać już mocniejsze „błyszczenie” kawałków. To doskonały surowiec na węzę trutową oraz.. świeczki.

Na koniec kilka kawałków, które moim zdaniem nie mają wiele wspólnego z woskiem. Bardzo nienaturalne odcienie (być może kwasy??), inna struktura, waga, zapach, powierzchnia. Być może to parafina, stearyna, wosk ziemny. Na rynku wiele jest dodatków pochodzenia ropopochodnego. Wystrzegajmy się czegoś podobnego. Jeśli żal nam to spalić, to zróbmy z tego świece – ale takie do stania na półce, bez knota, figurki. Ewentualnie zwykłe – zapalmy je na powietrzu. W żadnym przypadku nie wtapiajmy tego do prawdziwego wosku! Bo niewiele, bo zniknie.

75 6